piątek, 26 czerwca 2009

thriller, żadna tam nowela.


A taki mam nastrój, jak aura. Od euforycznego do depresyjno-maniakalnego, zmienia sie zgodnie z wiatrem, porywiście.
W minionym tygodniu (dwóch tygodniach? kiedy??) zdobyłam tytuł nauczyciela kontraktowego, czyli awansowałam, dowiedziałam się o chorobie bliskiej mi osoby, oswoiłam się z myślą, iż rozbudowę należy odłożyć o rok przynajmniej (ok, NIE OSWOIŁAM SIĘ I NADAL JESTEM WŚCIEKŁA!!! i smutna... i rozgoryczona...) i wcale nie poczułam, że jestem przedstawicielem zawodu, który ma taaaakie długie wakacje.
Wczorajsza burza nieco ostudziła mnie i moje zapędy, by wreszcie zrobić porządek z tym całym barachłem, acz trzask rozdzierający na strzępy względną ciszę i błysk roświetlający ciemność i na nanosekundę tworzący atmosferę Las Vegas z naszej wioski wpędził mnie pod łóżko (boję się burzy cholernie i co mam powiedzieć nieco zlęknionej dziatwie? wolę udawać, że kurz pod kanapą nie może czekać ani sekundy dłużej!).
No i ten Michael, błagam, tak się facet wykończył, a taki był zdolny, szkoda życia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz