wtorek, 8 września 2015

Dobre i to.

Nad notką, która nie została opublikowana, gdyż nie dźwignął jej serwer przez kilka kolejnych dni, spędziłam długie kwadranse.
Nad kolejną też już się napociłam, szczególnie w nocy, gdy siedemnasty raz karmię już-nie-niemowlaka zatkanego katarem. Zagryzam zęby, zaciskam usta i jednocześnie całuję ten pachnący łepek czule, bo niczemu on nie jest winien, a słodyczy ma aż nadto.
Wakacje obfitowały we wszystko - wyjazdy, atrakcje, urodziny, rozstania i powroty. Pewnie kiedyś znajdę czas, by to opisać, ale nie obiecuję, bo cały dzień się krzątam i efektów nie widać, a na stanie "sześciolatek" w czwartej klasie i sporo pracy przy wciąż niesamodzielnie przemieszczającym się Leonie, a także piątoklasistce z planem lekcji zakładającym dziesięciogodzinny nieprzerwany pobyt w placówce.
Nie lubię wrześniowej zawieruchy, organizacji, gwałtownego spadku temperatury, krótszego dnia i porannych wojenek, ale za to paznokcie mam zrobione.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz