Tydzień bez dzieci zaowocował u mnie ochotą na taniec. Potrzeba mi góra dwóch taktów i śmigam po domu w podskokach, nie męczy mnie upał, nie denerwuje nadchodzący deszcz, nie przeraża pakowanie, planuję nawet poprasować. Jednakowoż muszę wziąć pod uwagę inne czynniki, mogące mieć wpływ na ten wzrost formy: miesiąc wakacji i wylegiwania się w łóżku do której chcę, powolne docieranie faktu, że naprawdę udało mi się skończyć te studia w terminie i póki co mam wszystkie weekendy wolne, dobra pogoda i dwa tygodnie w ładnych miejscach w perspektywie.
Anyway, dawno nie byłam tak zadowolona!
nooo, jest się z czego cieszyć :D
OdpowiedzUsuń