Dziecięca głupawka ma to do siebie, że albo zaraża, albo doprowadza do łez. Dzieci lub mnie. Właśnie się zastanawiam, na którym końcu tego kija jestem. Bo chce mi się śmiać i płakać. Jednocześnie. Przy wdzięcznym rechocie dzieci. One na szczycie sinusoidy, ja na samym dnie, od której nijak sie odbić. Przytłacza mnie nagromadzenie obowiązków, perspektywa wolnego weekend gdzieś w lipcu, komendy (inaczej tego się już nie da nazwać) wydawane potomkom kilkukrotnie (te same komendy, dodam, identyczne, jak refren powtarzane, jak mantra: idź, zrób, posprzątaj, napisz, odłóż, zanieś, uporządkuj, powieś, połóż, umyj, wyłącz, włącz, zostaw, ZOSTAW!!!!!), bałagan w chacie, nieugotowany obiad i nienapisane rozdziały.
Także ten, hm, odnowił mi się nawyk obżerania skórek wokół paznokci, takie tam słabostki, zadziory i krew. Pot. Łzy.
Byle do lipca (a w lipcu to już październik, Boże, życie jest do bani, jak mawiała onegdaj moja licealna przyjaciółka). Byle (jak).
oj tak... ;P
OdpowiedzUsuńNa obżeranie skórek wokół paznokci i inne zadziory polecam ... paznokcie żelowe :)
OdpowiedzUsuń