upał, Łazienki, metro, Kopernik, powstanie, mosty, stadiony, Bar Warszawa, śledź, tatar, wódka, zakąska, kolejki, niedźwiedzie na przystanku, Czuły Barbarzyńca, lody, Wisła, Mariensztat, Marszałkowska, Powiśle, jaśmin, BUWA, bez, Saska Kępa, Legia - Jagiellonia, Plac Zbawiciela, zimne piwo, tłum na Krakowskim, hiphoperzy, hipsterzy, nieletni mieszkańcy Pragi, Nowy Świat, Jacyków w biegu, kibice rozdarci w środkach komunikacji miejskiej, lalunie w szpileczkach i sukienusiach w stylu pin-up girl popitalające po brukach i ścieżynkach parkowych w niedzielne niemal trzydzieści pięć w cieniu, lans nie komponuje się z ergonomią, jak mawia znajoma, stolica 2012.
Było niezapomnianie...
A my w przeciwnym kierunku uciekliśmy, czyli Berlin. Ale w gruncie rzeczy było podobnie :)
OdpowiedzUsuń"jesteś miejską dziewczyną" rzekł mąż, widząc mój zachwyt na Marszałkowskiej. Miał absolutną rację :) Lubię duże miasta (i lubię wracać do domu na przedmieściach ;)))
OdpowiedzUsuń