czwartek, 25 listopada 2010

huhuha


Zima się panoszy, zauważyliście? Ani się obejrzałam, a listopad się kończy, kolejne postanowienia nie zostają wypełnione (kto jeszcze obiecuje sobie, że zakupów świąteczno-prezentowych dokona w listopadzie?), zajęta jestem nieustannie, krzątam się, czasem jakby w kółko, niczego nie mogąc na czas skończyć, o zapasie czasu nie wspomnę.
Ale któż tak nie ma w dzisiejszych czasach.
Tymczasem z tej mojej krzątaniny mam sama tej jesieni trzecią infekcję, katar, kaszel taki, że gruźlik czy astmatyk mógłby pozazdrościć, od tygodnia się leczę z bardzo powolnym skutkiem. Plon zbiera także łuszczyca (sama ją sobie zdiagnozowałam z pomocą koleżanki, doskonałej kosmetyczki z południa Polski), latem zagojone ognisko (po dwóch latach zagojone, dodam) zastąpiła mi choroba czterema kolejnymi. Febra za febrą na ustach i w okolicach. Niedospanie (zasypiam o 21, przed dziećmi niekiedy). Węzły chłonne powiększone. Mogę tak dłużej. Chyba czekam na święta jak kania dżdżu, moje komórki błagają o litość.
Jako jednak, że i Frans zaniemógł delikatnie, dziś i jutro spędzam w domu, krzątając się jeszcze wokół własnej osi i własnego ogniska domowego. Będzie.
A co u Was? Ciasto na pierniki zarobione?

wtorek, 16 listopada 2010

home sweet home


po pół roku wróciliśmy do siebie. na budowlę ciągle wprawdzie, ale do siebie. nie mam czasu (kiedy miałam??) na nic. Do tego zaczęła się uczelnia, także wiecie, codzienność. Może i dobrze, że tak zachrzania wszystko, zima minie niepostrzeżenie...
rozkładam słownik i lecę. terminologia prawno - unijna RRRRRAAZZZ!