poniedziałek, 22 sierpnia 2011

pogoda dla niebogaczy


Nie ma to jak zapodać sobie na poranny jeszcze lekki i nierozkręcony jeszcze ból główy dobrze funkcjonującą wiertarkę udarową. No ale co ja, biedna, mam począć. Jeszcze kilka dni i Wam pokażę. Zdjęcie. A zimą będę w japoneczkach zaiwaniać i krótkim rękawku, tak będzie ciepło.
Wczoraj udaliśmy się z mężem i rodzicami nad jezioro zachęceni prognozami pogody, i kiedy tylko zamoczyłam stopy w wodzie, słońce zaszło, a mnie obeszła gęsia skóra, która towarzyszyła mi już do końca dnia. Czy się wykąpałam? Ależ. Prognozy pogody rulez. Następny wyjazd nad jezioro za 10 miesięcy.
Dobra, tydzień czas zacząć. Awesome.

piątek, 19 sierpnia 2011

literacko


Wakacje, moi drodzy, mierzę często liczbą przeczytanych stronnic (w roku szkolnym przerzucam kartki podręczników, literatura kołysze mnie do snu miarowym odliczaniem sylab do dwudziestej pierwszej trzydzieści dwie). Te na pewno będą udane, gdyż udało mi się łyknąć z wielką satysfakcją:
Piaskową Górę Joanny Bator (jestem w połowie Chmurdalii)
Room Emmy Donoghue
Kobietę bez twarzy Anny Fryczkowskiej
oraz
Merde w rzeczy samej Stephena Clarka;
bez satysfakcji przeczytałam Farfocle namiętności i Nasturcje i ćwoki Marcina Szczygielskiego, które w wydaniu dwuskładnikowym mają fajną okładkę.
A to nie koniec. Wakacji. Także lista może się wydłużyć.
Uwielbiam czytać.
A świat jakoś mniej jest przyjazny ostatnio, zgarniam niechcący same naprawdę złe wiadomości. Smutki panoszą się w mojej okolicy.

czwartek, 18 sierpnia 2011

usługi remontowo-budowlane


Wiecie, jak się żyje w otoczeniu rusztowań, a z okien widać wieże styropianu, obok których leży styropian, za którym zaś wala się styropian a w powietrzu unosi się styropian? Mogę Wam opowiedzieć. Jednym słowem. Kijowo. Do tego chaty nie ma jak nagrzać, bo otworzenie okien wiąże się z gwałtownym nalotem białych kuleczek, więc chodzę w polarze, a jak wymykam się na chwilę na powietrze, to mnie ciepło przytyka. Za oknem młodzi (nieletni nieomal) pracownicy chodzą z obnażonymi torsami, ja się okrywam...
Jedyny pogodny tydzień tego lata (nie licząc włoskiego tygodnia, ale to był wyjątek) a taras rozebrany, na drugim rozgościły się rusztowania.
No i prowadzę korespondencję z moją córeńką. Ona pisze do mnie maile. Za stara jestem na tego typu wzruszenia...

wtorek, 16 sierpnia 2011

o sole mio


ależ mieliśmy cudowne wakacje. Dopisała nam pogoda i towarzystwo, Padwa opustoszała i Wenecja zatłoczona, stare Vigevano i nowoczesny Mediolan. Kuchnia, jak można się spodziewać, najlepsza na świecie, tak nam rozpieściła podniebienia, że mam w domu szafę całą włoskich pesto, suszonych pomidorów, oliw, limoncello, win i parmezanu. 
No ale wszystko, co dobre szybko się kończy, my zatem, zostawiwszy nieletnich u babci, wróciliśmy w celu dokończenia prac budowlano-remontowych. I od dziś rano (od siódmej siedemnaście, gdyż dwie minuty się spóźniła ekipa elewacyjna) czuję się niczem głupik w akwarium tudzież główny i jedyny bohater bigbradera, tak to jest, jak się nie ma firan, a rolety na dwóch oknach zaledwie. Szybko więc korzystając z okazji czmychnęłam na zakupy, następnie do internisty, żeby wyniki pokazać, następnie do stomatologa, żeby swoje przecierpieć (a z powodu moich zaniedbań zanosi się na długotrwałe i wielopowtarzalne cierpienia). Po powrocie z kolei miałam wrażenie bycia Najdżellą Lołson i gotowałam obiad (cukinie nadziewane czterema różnymi farszami), czując oddech pracownika elewacyjnego zza okna. W cholerę z takim przedstawieniem, ani nie pośpiewam, ani nie potańczę, nie bawię się! (o pobudkach nie wspomnę, ekipa już wyskakując z dostawczego busa  o siódmej siedemnaście i pięć setnych zaczęła walić młoteczkami w rusztowanie).
Pochłonął mnie kryminał. Bywam nerwusieńka.

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

z pamiętnika malarki


pokojowej.
(rzec by należało raczej łazienkowej). Farby lateksowe to zło. Po oderwaniu taśmy chroniącej biel sufitu farba odchodzi niczym guma z powierzchni stanowczo większych od zamierzonych. Co trafia malarkę, łatwo wywnioskować. I dopiero po kilku dniach nabiera dystansu odpowiedniego do opisania sytuacji (i ok, farba lateksowa przestaje być złem, bo jest zdrowsza i fajnie wygląda). 
Weekend minął rozkosznie w towarzystwie przyjaciół - mąż nie dotknął materiałów remontowych i wreszcie trochę odpoczął, i zwyczajem tradycyjnych jesieni - paliliśmy ognisko, poszliśmy na grzyby, wiecie, listopad -lipcopad, tradycji musi stać się zadość.
Dziś ogarniam codzienność i nieśmiało zaczynam urealniać urlop w Italii.