sobota, 28 sierpnia 2010

wykończeniówka


Gładzimy ściany. Pojawia się sufit. Wybrałam gres na podłogę i negocjuję ze ślubnym materiał, z którego będą wykonane schody (dąb - zupa dębowa). Zamówione są drzwi, tynkarz i płytkarz. Nabiera to wszystko rumieńców. Trza nam jeszcze wybrać kominek.
Jednakowoż niepokoi mnie trądzik młodzieńczy co i po chwile nękający me oblicze. Czy to nie ciut za późno, droga Gosiu, jak sądzisz?
.
Zasłyszane z tylnej kanapy:
-a jak ja będę dojosły, to pójdę do pjacy i ...
-jak będziesz dorosły i pójdziesz do pracy - przerawała dorosła przecież siostra starsza o całe dwa lata - to nie będziesz miał czasu dla swoich dzieci. A mama wtedy będzie babcią...
-jak to? Mamo, dlacego się psemienis w babcie? - zakwilił żałośnie Frans.
- dla naszych dzieci - odrzekła wyrocznia, zanim sama miałam okazję wyjaśnić zawiłości życia ludzkiego. I ucieła dalsze wątpliwości.
Kończę Larssona, parapet zasłała klasyka powieści amerykańskiej, mamy tu Moby Dick, Edgara Allana Poe Selected Tales, Slaugterhuse-Five oraz stuletnie wydanie The Scarlet Letter. Rok akademicki nadciąga zawsze jesienią. (to nic, że u rodziców kolejni szwedzcy klasycy, że Krajewski, chyba za rok, prawda).
...
i oddaliła się wkierunku wygodnego fotela i kubiska herbaty earl grey w celu oddania się lekturze...

czwartek, 26 sierpnia 2010

mimozami jesień się zaczyna


Zaczęła się licytacja: schody bukowe czy dębowe? Wchodzi w grę także jesion. Drzwi do łazienki, kafelki, drzwi wejściowe. O farbach nie wspomnę. Dochodzę do wniosku (bo od strony dekoratorskiej ja dowodzę tą banderą), że zaprawę, gładź i regipsy wybiera się szybciej i zdecydowanie prościej.
Po piętach depcze mi pierwszy września, bezwzględnie obciera kostki, początek wielkiego bałaganu zwanego rokiem szkolnym. Choć nadmiar czasu spędzanego z nieletnimi własnymi i spowinowaconymi, z rodzicami, z których jeden siedzi od dziesięciu dni ze złamaną rzepką po zabiegu zadrutowania, wszystko to sprawia, że z niejaką ulgą myślę o pracy, która mnie wysysa z tego hałasu domowego. Nic to, że hałas w mojej pracy przewyższa dopuszczalne normy. Dobra, przyznam się: nie chce mi się wracać do pracy a przedszkole cieszy mnie tylko przez dwa góra trzy dni, gdyż ich następstwem jest pewna infekcja u jednego z dzieci. I sam tylko strach przed tym mnie paraliżuje. Ot.
I już mnie nękają sny, że jestem niegotowa, że nie zdążam, że biegam, krzyczę i wstaję o 6 rano, mój Boże.
W ramach oswajania jesieni nabyłam kalosze, twarzowe, że tak to ujmę. Mimo to jesień jest mi nadal obca i wstrętna, cóż poradzę. 

czwartek, 12 sierpnia 2010

tablica


Szczęśliwi ci, którzy, wybywszy na urlop z dala od cywilizacji, nie mają dostępu do tefałendwadzeiściacztery i nie widzą szopki pod krzyżem, pod tablicą odsłoniętą w tajemnicy i na szybcika, bez organizacji. Partyzantka. Właśnie.
Przestanę więc pleść dyrymały na tematy społeczne, które mnie jednak, jako socjologa i człowieka jako tako wykształconego i zaangażowanego, obchodzą, i opowiem o tym, co robiłam przez kilka ostatnich dni i od czego boli mnie 70 procent mojego ciała w tym praktycznie wszystkie mięśnie. Kopałam rowy. Ku ścisłości: zakopywałam. Rury i kable schowane na budowie półtora metra pod ziemią należało przykryć. I wraz ze ślubnym poużywaliśmy sobie łopat, szpadli i szyp z grabiami i już. Mamy więc już podłogowe na miejscu, prąd, wodę i kanalizację, brakuje jedynie stropu, ocieplenia, załatania dziur, położenia podłogi, wygładzenia ścian, podłączenia tych wszystkich rozprowadzonych instalacji, pomalowania, wniesienia i rozlokowania mebli, i już w okolicach grudnia będziemy się mogli wprowadzić. Luv it. Not.

sobota, 7 sierpnia 2010

dżdżsto


Niespiesznie ostatnio przemieszczam się po mieście, aura sprzyja dniom piżamowym. Ale cel przemieszczania jest istotny niezmiernie: odwiedziny. Przyjaciółek. Na które nigdy nie mam czasu. Także widzę je wreszcie, Ich Dzieci coraz starsze, i kiedy tak patrzę na nie i przysłuchuję się naszym rozmowom, nie mogę uwierzyć, że my mamy dzieci. Coraz starsze. Że każde kolejne wakacje dodają im lat (no bo przecież nie nam), samodzielności i urody. A ich mamom przybywa anegdot i tematów.
I tak. Złe wieści nadal z nami, te wakacje są wyjątkowo smutne.