Jedziemy. Na pasie obok, tuż przed nami czerwony mercedes szoruje felgą po asfalcie. Otwieram więc okno i zamaszyście i niezdarnie wymachuję ręką, wskazując na koło w którym nie ma powietrza. kierowca nie rozumie, więc wrzeszczę na całe gardło w tchawicą: ma pan kapcia!!!
na co Frans zdziwiony: dlaczego pan nie zmienił butów przed wyjściem i w kapciu jedzie???
Zabrałam moje zawodowe dzieci do Teatru Animacji na przedstawienie pod tytułem "No Coś Ty". Polecam całym sercem i rozumem, doskonałe i dla młoszych i starszych nielatów, ja też się uśmiałam (i siedziałam w pierwszym rzędzie, kurz ze sceny do teraz mam na powiekach, nie myję się, nie ma co, taki zaszczyt).
Teściowa w natarciu myje okna umyte przez jej synka tydzień temu (a, bo tu takie nie wiem muzgi macie, pewnie kurz), nastawia odbiornik telewizyjny na tefałen dwadzieścia cztery wyłącznie i w każdym wypowiedzianym zdaniu próbuje upchnąć notkę moralizatorską, czy to do dzieci czy tak w ogóle (czyli do nas), słowem czas już do domu, przecież niebawem wróci na święta.
Muszę ogarnąć ten czas jakoś, przecież ja jestem jego dowódcą (i odeszła, szurając nogami, rechocząc nerwowo).