wtorek, 20 marca 2012

dylematy

Rozmawiam z wychowawczynią syna. Opowiadam jej o wcześniejszej wymianie zdań z sekretarką szkolną, która Franka wydaje się uwielbiać i która grozi mi, że jak zabiorę go do muzycznej, to ona się chyba rozpłacze. I cytuję tej wychowawczyni te groźby, a wychowawczyni na to: "a  co ja mam powiedzieć? To jest taki fajny dzieciak, z wszytkimi ma układy, my tu wszyscy mamy nadzieję, że okaże się, że Franek nie jest muzykalny!"
Jak widać, nie mam lekko z podejmowaniem decyzji, choć póki co te decyzje są poza mną, Frans idzie na przesłuchania, a dopiero po wysłuchaniu opinii ekspertów będziemy myśleć.
Z dołu dobiegają miarowe postękiwania maszyn, wyżynarka, gumówka, wiertarka, siła męskich mięśni powstaje nam kuchnia, całe szczęście, mam już dość życia jak na obozie, na którym, nota bene, nigdy nie byłam (z cyklu wstydliwych wyznań: wcale tego nie żałuję!).
Przede mną trzecia wizyta u pediatry w ciągu tygodnia. Mam nadzieję, że ostatnia, Zosia dochodzi do siebie.
- Pani doktor, skoro od pięciu lat wiosną nękają nas dość szybko pojawiające się zapalenia oskrzeli, które leczą się wziewami, to może powinnam jej dawać jakiś zyrtec czy cleratinum?
- nooo, taaa, może pani...
Powinnam rozważyć fakultet z pediatrii po anglistyce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz