czwartek, 29 marca 2012

pożegnanie

Będąc upartą i bezkompromisową nastolatką nie potrafiłam zrozmieć sensu stypy, którą wszyscy żałobnicy, albo ich większość, traktowali jako doskonałą okazję do spotkania towarzyskiego, żartów i wygłupów. Nie mieściło się to w mojej zamkniętej, tradycyjnej, dystyngowanej głowie, w moim zasadniczym wyobrażeniu życia i śmierci. Nie było miejsca na śmiech i radość w dzień pogrzebu. Nie lubiłam styp, nie umiałam się na nich zachować, miewałam wyrzuty sumienia, gdy poczułam się ciut lżej, gdy głęboka, egzaltowana, nastoletnia rozpacz ustępowała.
Moja wizja świata jednakowoż ewoluuje. Dojrzewa ze mną. Mam w głowie scenariusz mojej stypy. Nie przypomina tego sprzed lat, poważnego, patetycznego, pełnego łez, szlochu, afektacji i niezręcznej ciszy.
Kto tylko, Ciociu, zadba o Twoje dywany kwiatów w ogrodzie, kto otuli na zimę ten ogromny krzak lawendy przed domem? Hę??

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz