środa, 28 marca 2012

ciocia Ewa.

Miała zazwyczaj czerwone paznokcie, klęła jak szewc, zawsze stawała w mojej obronie i namawiała tatę na zgodę na krótszą spódnicę. Lubiła nasz dom, kiedy inni trzęśli gaciami nad naszymi decyzjami i krytykowali nasze wybory, zawsze nas wspierała, mówiąc, że robimy dokładnie najlepszą rzecz na świecie - kupujemy dom. Skracała nam firany i szyła pościele, opiekowała się dziećmi i martwiła o ich zdrowie. Przywoziła nam krzaczki, jaśmin od Niej właśnie puszcza pąki. Nauczyła mnie robic najpyszniejszą nalewkę śliwkową na świecie. Uwielbiała mojego męża.
W zeszły wtorek, mimo braku apetytu i ciągłych spadków wagi, nabrała ochoty na placek z wiśniami. Właśnie Jej go upiekłam. Ale Ciocia go już nie spróbuje.
Dziś zostanie skremowana.
Mam nadzieję, Ciociu, że się do nas stamtąd uśmiechasz i masz pod dostatkiem cukierków.
Jestem poobijana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz