czwartek, 22 marca 2012

absurdalne i offowe

- Już wiem, mamo, dlaczego chałka nazywa sie chałka.
- Dlaczego, synku? pytam ciekawa odkrycia.
- Bo ma kruszonkę.
W oparach absurdu bujam się z synkiem, gdyż Zosia stacjonuje u rodziców doleczając oskrzela (od ilu lat ona, pani mówi, tak choruje? Od pięciu? Kiedy? Marzec, kwiecień i maj? Dobra, pół zyrtecu na noc do czerwca. A w przyszłym roku niech jej pani daje od lutego, żeby była gotowa na wiosnę. Wrrrr, wrrrr, wrrrrooooooommmm, noooommm, nooommmmm), a mąż się khem, khem szkoli w Karpaczu. Ja zatem traktuję paznokcie lakierem red wine, syna łamigłowkami dla pięciolatka i dobra, przyznam się, disney channel na godzinę i siadam do pisania tym razem konspektu zajęć. Kuchnia ogarnięta z grubsza daje radę.
Red wine doustnie bym przyjęła. Acz sama z dzieckiem, nie ma komu się kopnąć do monopolowego, psu nie dadzą, ciekawe dlaczego.
- Synek, a bawisz się z dziewczynami w zerówce?
- nie, ale czasami - mamrocze w półśnie. - one się bawią w rodzinę. 
- a kim jesteś, kiedy się z nimi bawisz? (w domyśle: tatą, synem, bratem, wujkiem, dobra, dziadkiem też przełknę.)
- małym tygryskiem.
kurtyna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz