sobota, 8 października 2011

gorączkowy okres


w tym tygodniu kwestia korków dotyczyła mnie wyłącznie teoretycznie, albowiem Zosia zapadła najpierw na chrypę, później na gorączkę, później na zapalenie krtanii, by znów zapaść na gorączkę do 39, która to łagodnie przeistoczyła się w zapalenie oskrzeli. Zatem mój permanentny wkurwik przeniósł się z fotela kierowcy na miejsce tuż przy kanapie mamopodaj, mamoprzynieś, mamogorąco, mamozimno, mamonoooo.
i do tego, jako że jestem wybitnie niesubordynwanym klientem placówek zdrowia, nie posłuchałam lekarki w kwestii sterydów przy zaledwie zapaleniu krtanii, więc gdy poszłam zdiagnozować zapalenie oskrzeli dostałam antybiotyk, a ja wtedy zaledwie zaczęłam podawać wziewy, więc antybolu nie dałam, lekarka mnie nie będzie lubić, ale ja też jej nie lubię, skoro kilkanaście już razy zapisała antybiotyk, a ja go nie podałam i się udało jakoś wydobrzeć...
Zofia musi jeszcze pobyć w domu, więc nadciągają posiłki z południa, teściowa przybywa jutro, chatę doprowadzam do ładu, co proste nie jest, gdy mąż dłubie na dworze, dzieci porządkami niezainteresowane, a metraż nam się nieco powiększył (tylko nie myślcie, że żałuję).
czeka nas też wybór kompletu wypoczynkowego, co proste nie jest. Od przybytku ponoć głowa nie boli. Zobaczymy zatem.
Poszłabym do fryzjera. Odczarować zimę, która niespodziewanie wtargnęła zamieniając się miejscem z latem. Ech.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz