niedziela, 27 kwietnia 2014

matka synów

Trzeba odkurzyć trzewiki, pióro, czerwony długopis, testy i kalendarz, praca zawodowa wzywa po krótkiej przerwie. I od razu mi się w głowie kręci (bynajmniej nie z radości).
Tymczasem pomiędzy jednym a drugim sabatem ("idź mamo, idź, baw się dobrze, tylko nie pij alkoholu!") okazało się, że nasze najmłodsze dziecko ma fujarę nie do pomylenia z pępowiną (długą, cętkowaną, krętą), chłop na schwał, moje przeczucia się sprawdziły (i oczekiwania naszych starszych dzieci), a robocze imię płodowe (Albercik) nadane zostało słusznie (no bo gdyby co, mogłaby być Albertyna), na niespodziankę szans nie ma, nawet ja TO widziałam.
Długi weekend już niebawem!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz