poniedziałek, 2 czerwca 2014

szaro

Odpoczywanie nie wychodzi mi na zdrowie, ciągle mnie coś denerwuje, poza tym rozleniwiona jestem totalnie. Nie wiem, w którą stronę to pójdzie i czy wrócę jeszcze do pracy, ale przede mną zakończenie stażu i egzamin na nauczyciela mianowanego, wczoraj po wielkich bojach i w bólach skończyłam pisać sprawozdanie. Muszę jeszcze przygotować dzień języka angielskiego, wystawić oceny, zakończyć rok szkolny, może wtedy wezmę się za coś, co zajmie mój umysł (pisanie) albo ręce (szydełkowanie). Byle wytrzymać, byle donosić/doleżeć/doinkubować, w mojej głowie znów zaczynają roić się czarne scenariusze.
Wczorajszy dzień dziecka chcieliśmy uczcić godnie, w planach miałam przygotowanie pysznych lodów, ciasta z nutellą, wycieczkę rowerową i naleśniki na śniadanie. Tymczasem w sobotę zjawili się niespodziewani goście, którzy zostali od wczesnopołudniowej kawy do kolacji, moje sprawozdanie leżało i kwiczało, podobnie jak przygotowane na blacie przepisy kulinarne. Poranek niedzielny rozpoczął się nerwowo i łzawo, od ósmej biegałam po kuchni usiłując nadrobić stracony czas. Galop poranny udzielił się wszystkim i choć w efekcie wszystko wyszło i się udało, we mnie pozostał niesmak.
Leżę zatem spokojnie, podnosząc się czasem, by ugotować, odebrać dzieci, napić się i popracować i staram się ukolorowić rzeczywistość, cokolwiek dziś szarawą.

2 komentarze:

  1. Easy! Staż nie zając, nie ucieknie :) Inkubuj ze spokojem!

    OdpowiedzUsuń
  2. już lepiej. Dziękuję! Spokój to jednak podstawa!

    OdpowiedzUsuń