czwartek, 16 października 2008

auto casco. kasato


Rozpieprzyłam samochód, żeby nie owijać w bawełnę.
Jechałam jak baba typowa, zamyślona kiedy obiad, kiedy lekarz, kiedy hospitacja, kiedy studia i jeb.
Jezu.
Nic nam nie jest acz chyba skasowalam samochód gościa a i nasz jeździć nie może (dajcie spokój bez koła).
Mam za sobą pierwszą kolizję.
Pierwsze ostrzeżenie.
Nie wiem, kiedy zasiądę znów za kierownicą. (a dzieci, jak już ochłonęły z przestrachu, zjadły w samochodzie pół chleba suchego w oczekiwaniu na lawetę - duziie ato dzie?).
Bolą mnie wszystki spiętę mięśnie szyi i wokół łopatek.
I ciągle widzę, jak wjeżdżam w ten samochód Matko Jedyna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz