czwartek, 16 października 2008

elegancja francja


Mamy taki myk z Zosią, że ona chorobliwie nie znosi spódnic czy sukienek, taki strój przechodzi jedynie, jeśli sukienke nazwiemy tuniką i innych uprzedzimy, żeby broń Boże nie chwalć jej wyglądu.
No ale bywają takie dni (są takie dni w tygodniu, tra la la la la la la), kiedy strój elegantszy jest wymagany i dziś taki dzień nadszedł. Najpierw była afera, że ona na żaden koncert nie pójdzie (i wszystko przez tę spódnicę) i do przedszkola też. Ustaliłyśmy w końcu, że zabierze stój alternatywny (spodnie od dresu, a jakże). Nie przebrała się, koncert był podobno fajny, a Zosia zadowolona.
I taką rozmowę przeprowadziła z ojcem swym rodzonym podczas żucia w buzi naramek od spódniczki, którą na sobie miała:
t: Zosiu, wyjmij te naramkę z buzi.
Z: nic. Brak reakcji.
t: Zosiu, wyjmij tę naramkę z buzi, bo będę musiał zabrać Ci tę spódnicę i oddać innym dzieciom.
Z: i bardzo dobrze, zabierz też WSZYSTKIE pozostałe spódnice i sukienki, i tak nie zamierzam ich nosić.
zamknęła nam wszystkim słuchającym usta.
i tylko po roztrzęsionych ramionach poznałam, że rechoczemy równo. A zgadnijcie jakiego koloru ta dresiara ma większość ubrań wybieranych przez nią samą? Różowe, pewnie, przecież tak się ubierają księżniczki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz