piątek, 7 listopada 2008

listopadowy deszcz (kto słuchał Guns'n'roses?)


Po czym poznać listopad? Bo chyba nie po 16 stopniach za oknem?
Ja poznaje po: zapaleniu oskrzeli u Zofii. Taa. Probowaliśmy bez antybiotyku ale poprawy niet. Tyle. I po zaziębieniu ogólnym i gardle moim nieróżowym bynajmniej. Tak więc syczę co jakiś czas zmieniając ton na sopran koloraturowy płynnie przechodzący w niższe partie basowe. Jutro mam zajęcia i proszę, nie wyleczę się, bo jak zamilknę - kto się odezwie?
Długi weekend phi tam przecież, wszyscy gupi się cieszą. Czekam tylko kiedy u Franca się zapalenie oskrzeli rozwinie.
Samochodu nie ma, nie, przecież mieszkanie w lesie NIE WYMAGA środka transportu. A nie chcecie Forda Ka lekko stukniętego kupić? Chętnie się podzielę.
Rozbita jestem jak kule bilardowe tuż po przestaniu tworzenia trójkąta, ludzie.
Któż jeszcze tak kocha ten cudowny miesiąc? Poziom energii dogania piwnicę. Marzę tylko o tym by się wyspać (droga Kasiu, czy spanie po 10 godzin na dobę może być szkodliwe?).
Idę, bo bredzę. Szukam prezentów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz