wtorek, 25 sierpnia 2009

finito mohito i mi to tito


Być może nadszedł czas bym jednak coś napisała zamiast czytania. Czyli się przesiadłam z jednej kanapy na drugą (mamy jeszcze trzecią, ale służy do czegoś hmhmmm innego). Skończywszy kolejną książkę tego lata, automatycznie sięgam na stos na parapecie (o którym pisałam ostatnio) po następną i ciągle przybywa pozycji, muszę więc przyspieszyć proces czytania.
Byliśmy na wakacjach, dawno tak nie wypoczęłam, mimo że u teściowej częściowo, były góry i spacery i lokalne second-handy, w których od lat bezwstydnie się i dzieci czasem ubieram, sen do południa i nocne rozmowy do rana, filmy i piwo w knajpie na dole i romantyczny weekend we dwoje w Pradze... teraz jestem na odwyku (i dlatego szperam po necie w poszukiwaniu dobrego przepisu na mojito).
To rzucam stos do przejrzenia.
I idę pokontemplować w spokoju (przy basenie pełnym dzieci) koniec wakacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz