Stałam się czechofilką. Pokochałam kino naszych południowych sąsiadów, wczoraj udałam się ze ślubnym do kina studyjnego, by zobaczyć jeszcze już nie takie świeże "Butelki zwrotne" (nie mylić z opakowaniami wtórnymi. Jak szłam na "Do Czech razy sztuka", to poprosiłam o bilety na "do Czech to ja mam za darmo", bileterka się nie postukała w czoło ale zatrzymała się w połowie gestu...). Doskonały film, do śmiechu i refleksji.
No i ten Jiri Machacek...jedyny jego feler, że z lodówki wyskakuje (pojawia się w każdej ostatnio emitowanej produkcji czeskiej i polskiej - Wino truskawkowe na ten przykład), ale oko na czym jest zawiesić, co za każdym razem cichaczem robię (bo my tak z mężem te czeskie filmy łykamy).
A teraz zamyklam z klaskiem laptopa i do odmiany czasowników MARSZ!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz