poniedziałek, 19 października 2009

SAD


seasonal affective disorder
kliniczny przypadek
tu
właśnie pisze.
Jestem beznadziejna, z niczym sobie nie poradzę, dzieci tuż po przebudzeniu pytają, czy dziś też się spieszę. W korku po drodze do domu, kiedy znów warczę, gdyż na przyjemniejszy ton mnie nie stać, przypominają mi, że przecież nigdzie nam się nie spieszy. A jednak. Ciągle w niedoczasie. Ciągle w pogoni. Ciągle poganiająca.
Wraz z przyrostem warstwy liści na ścieżce w lesie, rośnie mi poziom frustracji, zmęczenia i zniechęcenia. Perspektywa listopada nie pomaga.
Warczę i szczekam.
Jak mój pies na łańcuchu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz