poniedziałek, 12 maja 2014

o pozornym wypoczęciu

Komunia dziecka jest wydarzeniem poruszającym.
Komunia dwojga dzieci tym bardziej.
Przyjęcie w domu z tej okazji dodaje rumieńców atmosferze.
Przyjęcie w domu z brzuchem coraz pokaźniejszym (23+5tc) obciąża nieco dotkliwiej. Wystarczy? To Wam dołożę SZKARLATYNĘ u komunikantki. Podstępna szuja (choroba, a nie córka) zaskoczyła nas totalnie i pewnie byśmy ją zignorowali, gdyby nie wiadomość od znajomych: bolało go tylko gardło, a wyszła zakaźna szkarlatyna. Bez gorączki, wysypki, obrzękniętych migdałów i czego tam jeszcze. Za to do potraktowania augmentinem i dwutygodniową absencją szkolną. W naszym domu dziecko ze szkarlatyną przedstawiało obraz godny programu" uwaga" (nieletni na gazie, czyli kiedy odbierać dzieci rodzicom): Zofia biegała po suficie, zanosząc się gardłowym śmiechem, fikając koziołki w powietrzu i biorąc wiraże na schodach z prędkością światła, słowem: 2 promile alkoholu we krwi. Na szczęście w niedzielę była zdolna do użycia.
W kościele spłakałam się jak bóbr (proboszcz zapodał Ave Maria na samą kumulację ceremonii, a mąż widząc jak ukradkiem ocieram łzy i drżę o marnej jakości makijaż, spokojnie tłumaczył, że po tej Mszy wrócą jeszcze do domu, to nie TO Ave Maria ze ślubu, na Boga), Franio jako że najniższy (i najsłodszy, przysięgam), przystąpił do Komunii pierwszy, Zosia trzecia, później było już z górki (czyli piękna sukienka, cienkie rajstopy, czerwone vansy i koszykówka przed domem po kawie, bo pogoda też była darem).
Prosiłam rodzinę o podarunki symboliczne. Jednym się udało, innym mniej, dzieci wiem, że przeżyły całość odpowiednio, pytały i dopytują, były skupione i radosne, wdzięczne (co zdarza im się doprawdy rzadko), ksiądz wymarzony (kiedyś napiszę o Nim więcej), impreza na 24 osoby cudowna, goście w większości zadowoleni, do Chrzcin Albercika mamy luz.
I tylko zgarniam pokłosie całej akcji w postaci kataru. No ale umówmy się, cena to nie za wysoka!
A koleżanki w pracy codziennie powtarzają mi jak bardzo służy mi stan odmienny, jak doskonale wyglądam i jak widać na mojej twarzy spokój, łagodność i wypoczęcie. Hell yeah!

2 komentarze:

  1. to fikcja literacka? no dajże spokój! tyle sie wydarzło, a potem Ci mówią, żeś taka wypoczęta? łżesz! :P ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawsze marzyłam, by żyć z pisania. A tu życie mi pisze dobre scenariusze :-D wszystko na bieżąco. ale już jesteśmy na prostej (tylko ja z katarem do pasa i Franek z podejrzana wysypką, no ale to już prosta, prawda? ).

    OdpowiedzUsuń