wtorek, 25 września 2012

I follow rivers.

Aikido i ofszę, moje dzieci trenuje moja uczennica, dorosła kobieta, dodam, mój Boże, ujrzałam pierwszy siwy włos na mojej skroni (i tak, sponsorem pierwszego zdania był zaimek "mój").
W pracy młyn, w domu zawierucha, ale przeszły mi nerwy, o dzięki wam, hormony, za dwa tygodnie względnego spokoju w miesiącu, zapewne dziękują wam także moje słodkie dzieciątka wraz z małżonkiem, ale, wracając do meritum, w ogrodzie też bałagan i gruz i wykopki, a w tym wszystkim chrzest pewnego Malca, którego miałam zaszczyt zostać mamą chrzestną. Nie będę tu truć banałów, ale muszę to podkreślić. Wzrusza mnie niezmiennie, że ktoś w ogóle bierze mnie pod uwagę, mnie - trzpiotkę, choleryczkę, rozchwianą i rozwrzeszczaną małolatę, i powierza mi swoje dziecko w opiekę, i nie zmienia mojego zadziwienia i radości nawet fakt, że to mój trzeci chrześniak, za każdym razem łzy leją mi się po polikach jednakowo rwącym potokiem.
Pojechaliśmy zatem na południe i ochrzciliśmy Malca, ja rozparta dumą, i reszta, ucieszona wyjazdem.
A młyn w pracy, zawierucha w domu i wykopki w ogrodzie są tylko przejściowym etapem i zapewne wiosna nastąpi niebawem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz