sobota, 15 września 2012

Miss Hide

Nie twierdziłam nigdy, że jestem całkiem tradycyjnie NORMALNA, toczą mnie wymiennie trzy pmsy, premenstrual(ny) postmenstrual(ny) i pieprzonyśródmenstrual(ny). Wsztystkie także monstrualneNerwy mną targają, wydzieram się na własne dzieci niczym trąba jerychońska, w szkole trzymam wszystko na wodzy, wszak staram sie być profesjonalistką, ale już w domu przeczołguję wszystkich dotkliwie. Zosia nie ułatwia mi codzienności, będąc jednostką wybitnie nieposłuszną, acz nie złośliwą, zaledwie bujającą w obłokach i niereagującą na absolutnie żadne prośby, typu "zdejmij mundurek", "zabierz tę książkę ze stołu", "schowaj ubrania do szafy", jest osobą, której skrajnie nie wychodzi utrzymanie porządku, w związku z tym od siedmiu (!!!!!!!) godzin siedzi w pokoju i próbuje doprowadzić do ładu biurko! (ok, byliśmy na półgodzinnym spacerze w międzyczasie). Poddawana permanentnym karom i szlabanom, ustawicznie trwa przy swoim.
Dwa tygodnie roku szkolnego pozbawiło mnie starannie pielęgnowanego zen, jestem niewyspana, nienadążająca, głodna po powrocie z pracy i bez obiadu, bez czasu na książkę, usypiająca przy trzecim zdaniu.
Franio w szkole radzi sobie świetnie. Jest samodzielny, choć ciut jeszcze zagubiony, zbiera pochwały, szóstki i plusy (no i minus od koszmarnej pani od angielskiego, która na pierwszch kilku zajęciach postanowiła wytresować maluchy dając kilka smutnych minek i minusów w bonusie, podobno JUŻ nikt się nie odzywa, ciekawe dlaczego i ciekawe jak to wpłynie na zaineteresowanie przedmiotem, rzadko kalam własne gniazdo, ale durna cipa z tej baby, z przykrościa muszę stwierdzić po KILKU jej występach), nie może doczekać się gry na skrzypcach, jest radosny i zadowolony, to strąca mi wielki kamień z serca. Zosia w szkole też super, pisze pięknie, and I mean pięknie, czyta lepiej niż niejeden szóstoklasista i lubi!!! Sprawdziany pisze doskonale, ma dziesiątki kolegów i dwie koleżanki i także jest chwalona, moja kochana Miss Jekyll, prawda.
Dziś, w dodatku, przejęłam wirusa, którego już po tygodniu pobytu w placówce przytargały dzieci i z opuchniętym nosem, spierzchniętymi ustami i kluchą w gardle, zmarznięta i obolała spędziłam w kuchni czas adekwatny do czasu sprzątania Zośki i przygotowywałam obiadów na cały tydzień, teraz je jedynie zamrożę i będę miała łatwiej.
Czas napalić w kominku (i otworzyć wino).

4 komentarze:

  1. To na zdrowie! (pozdrawia niedoszła pani od angielskiego, która zawinęła się ze szkoły na rzecz tłumaczenia jako, że po kilku tygodniach użerania się z gawiedzią uznała, ze się po prostu nie nadaje. ot, nie każdy powinien być nauczycielem, dla dobra ogółu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ot i dobra decyzja, jeśli czujesz, że to nie dla Ciebie i dzieci. Grunt to dostrzec to niedopasowanie.

      Usuń
  2. W kominku napaliłam, wino wypiłam z przyjaciółką, która przyszła zastąpić mi męża łowiącego szczupaki w S=szwedzkich szkierach...a i tak wciąż myślę o Chustce :(((

    OdpowiedzUsuń