niedziela, 7 czerwca 2015

nadgorliwość jest gorsza

Tak mówi powiedzenie.
Doświadczam go boleśnie.
Tego powiedzenia.
Dostałam fajną propozycję, niezłe zlecenie, mogę się otworzyć, pokazać, wyjść myślami poza wybór temperatury prania pieluch i drugiego dania (które zawsze jest jedynym, na Boga, nie gotuję przecież dwóch dań na co dzień, n co Wy). I do tego nieźle zarobić. Świetnie, prawda?!
Jednakowoż niemowlę, z natury niechętne do współpracy, nie myśli ułatwiać, z czym łatwo się pogodzić, bo to w końcu jeszcze niemowlę (przez dwa ostatnie miesiące!??!).
Jednakowoż niechętni do współpracy są też starsi domownicy, którzy wychodzą z założenia, że pracuj sobie, mamusiu/żono, kiedy tylko chcesz, pod warunkiem, że najpierw: ugotujesz, posprzątasz, wypierzesz, wysuszysz, poukładasz, skosisz, nakarmisz, przewiniesz, dopilnujesz sprawdzisz i wyspacerujesz. Czyli zrobisz to co zawsze. Możesz też od czasu do czasu upiec. I szczotkę w dupę sobie wprawić, a szufelkę w zęby zamontować, żeby ci nie wypadła. A my ci pomożemy albo nie, bo mamy swoje sprawy. A weekend mamy zajęty, więc pracę możesz zacząć koło 18.30, przerywając sobie co dwadzieścia minut karmiąc, usypiając, usypiając i usypiając.
Twoja praca w domu nie jest doceniana (stwierdziła gorzką oczywistość i oddaliła się, łkając żałośnie). Taka karma, Małgorzato.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz