poniedziałek, 2 marca 2009

czysta krew. młoda.


I wiecie co? Jestem o rok starsza? Za rok zmiana kodu, trójka z przodu! A tymczasem... świętowałam ostatnie dwudzieste i dobrze mi z tym i w tym. Wieku.
A rodzice spędzili ciut czasu w górach nieco wyższych i przywieźli córce łoscypka, zajadam więc po kawałku, o zęby skrzypi nieprzeciętnie, i rzucam okiem na Szymona i rany julek, marzę, żeby wyglądać jak Foremniak w jej wieku... (a ileż lat ma rzeczona? bladego pojęcia mi brak). Być jak M. Foremniak można by nakręcić, sikłel taki, czy coś.
Kto jeszcze ma na stanie dziecko, szybko mi tu pisać, które oddaje ojcu dobre lody i mówi:
-mozies zjeś, odaj mi tijto ciwiego.
Za kiwi oddałby wiele, nawet samochód z napędem.
Miło jest obcować z dzieckiem, które komunikuje swoje potrzeby. W życiu by mi do głowy nie przyszło, że oddając nam puchar z deserem, chce dokładkę owocu, a nie loda, no jak rany Boga.
I tak, o, wraca codzienność, praca, dom, praca, nauka, sen, codzieność odmieniona nieco jednak, codzinność dnia jaśniejszego, rozśpiewanego ptasim śpiewem, pachnącego wiosną. Codzienność przesilenia także i zbułabym fortunę kasując wynagrodzenie za sen, ale tam, wiosna to wiosna, wad nie ma. Ukrytych.
Idę. Robić to, za co chciałabym mieć płacone. A w obecnej rzeczywistości milionerką nie będę. Ale może czasy się zmienią?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz