środa, 1 kwietnia 2009

dandasana - pozycja kija


No to wróciłam z jogi, tradycyjnie poobijana, z zakwasami czyhającymi tuż za rogiem. I zamiast się uczyć (ale na swoje usprawiedliwienie mam ćwiczenia na platformie na stronie obok otwarte i dłubię je sobie niczym koronkę klockową) skaczę i przeglądam.
I czekam na męża, który wraca już hip hip hura jutro.
I rzucam dowcipami na prawo i lewo, że na ten przykład jestem w ciąży. BUUUŁAHAHAHA.
Tak, owszem, chciałabym.
I tak, owszem, wiem, że teraz byłby to wyraz skrajnej nieodpowiedzialności.
Dobrz. Wracam więc do subjunctives.
I nawet opalona jestem trochę. Całymi popołudniami dziób na słońce wystawiam. Nareszcie. Nareszcie. Wish me luck.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz