wtorek, 2 czerwca 2009

A Midsummer Night's Dream


Oł łel. Dzień Dziecka za nami, jak mi się o uszydła obiło, w tym roku trendy było wypięcie się na dzieci i nienabywanie prezentów. No trendy nie byłam, ale tam... czy nabycie dzieciom Muminków, Pana Kleksa oraz zestawu kolorowanek mogło im zaszkodzić? Azaliż balonów z helem? Tudzież spędzenie z nimi radosnego popołudnia? I wieczoru? Ech tam.
Mąż mi prysnął w okolice pomorza, stacjonuję więc dziś u rodzicielki z przybytkiem, nagadamy się chyba, co?
I jeszcze może ktoś mi powie, jak się walczy z mszycami, bo mi zeżrą głupole wszystkie czereśnie? Coś (i znów te uszy) mi świta, że pokrzywa zalana wodą i odstana działa? Tak? Będę zobowiązana.
I mam tyle pracy, że karteczki z podpowiedziami na siebie już nachodzą, końca nie widać, mam permanentnie wrażenie, że czegoś nie zrobiłam. Iśni mi się egzamin praktyczny. Że mi zabierają test po dwudziestu minutach. I że nie zdaję, a co. I pożary mi się śnią. Matko jedyna, powinnam się leczyć?
Wakacji. Wakacji mi się chce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz