piątek, 1 stycznia 2010

oryginalna dziś nie będę


kiedyś to były sylwestry...
jak nas wschód słońca zastawał na przystanku autobusowym, a środek lokomocji jak widmo, ani go słychu ani widu.
albo kiedy coraz to nowe persony wchodziły do mieszkania moich rodziców, które mi niechybnie i z pełnym zaufaniem powierzyli na kameralne party, strop trzeszczał niebezpiecznie, a najmłodszy nielat, na oko piętnastoletni, przeholował z piwem i ... efektów Wam oszczędzę...
dziś natomiast, mili Państwo, grzecznie acz stanowczo w okolicach drugiej.dziesięć zwoływałam me nieliczne potomstwo i namawiałam na zmianę lokalu (czyli pokonanie furtki zaledwie) i nie bez oporu obułam je w odzienie stosowne, żeby do domu zawlec. A w domu (matka trzeźwa, żeby nie było, ojciec też w dobrym stanie) Franc pojechał tymi słowy: "co by tu pojobić jeście?"
Zofija, świadoma efektów niedospania, zwlekła z gónej części łóżka piętrowego swe wytańczone członki o jedenastej z minutami, przeniosła się jadnak jedynie z własnych pieleszy w nasze. Już około trzynastej, bez pośpiechu, po pysznym śniadaniu do łóżka przez mężczyzn podanym, byłyśmy gotowe odziać się odpowiednio do aury i udać na sanki.
Obiad też minął leniwie, jak i mija popołudnie, zwłaszcza, że książki do hiszpana tworzą wysoki stos, który zamierzam zaraz rozdrobnić.
Czyli Nowy Rok nic nowego nie wnosi w moją czasową gospodarkę. Nauka, panie, nauka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz