czwartek, 8 kwietnia 2010

nie o tym miałam


Po świętach najlepszego!
Jakaś ta wiosna lekko lipna, no ale przecież słońce świeci. Jezu, jaki mam katar, to nie mogę. Trzy czwarte naszego stanu osobowego jest zainfekowane, ale nie zamierzam o tym pisać, bo się tu rozkleję, że drżę, czy kolejny kaszel nie zmieni się w płuca, co jeszcze mogę zrobić, dokąd jeszcze pójść, co jeszcze podać i czego spróbować. Bywam bezradna i często płaczę. Dużo się też modle, choć może to nie pasuje do treści tego bloga.
No i mój Boże, nie miałam o tym pisać, nie wpadać w egzaltację, nie odkrywać kart, nie obnażać, nie ulegać nadmiernemu ekshibicjonizmowi. Popłynęłam z prądem osobistych obaw i lęków, natręctw i słońce specjalnie mi nie pomaga.
Zen trudno osiągnąć, spokojna tafla jeziora nie jawi się jakoś na horyzoncie. Trudno, no, życie znów. I tak dalej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz