najpierw trzykrotnie włączę drzemkę w telefonicznym budziku, wstanę, przetrę oczy, po omacku zejdę na dół, uważając, by nie spaść ze stromych dość schodów, spojrzę w lustro, przemyję twarz, wstawię wodę na herbatę i mleko do musli, uszykuję kanapki i jabłka, herbatę owocową do termosiku, zjem, ubiorę się, wyekspediuję syna do autobusu, dopilnuję, by i mąż zabrał drugie śniadanie, zapakuję wiolonczelę, być może zdążę nałożyć podkład na poliki i tusz na rzęsy, popędzę córkę, wsunę kozaki, otulę szyję szalem i pojadę.
naostrzyłam dziś kilka tuzinów kredek.
dzieci są gotowe.
ja chyba jeszcze nie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz