sobota, 24 listopada 2012

srobota

Z jednej strony niebywale cieszy mnie, że listopad raczy nas tak długo dodatnią temperaturą i oszczędza tym samym codziennego porannego skrobania szyb (bo tam raz czy dwa da się znieść), bowiem każdy cieplejszy dzień, to dzień wygrany. Ale z drugiej, te mgły wiszące od świtu (którego, nota bene, nie widać) do zmierzchu (który okazuje się być całodobowym) i wdzierające się bezlitośnie przez uszy do rdzenia mózgu i ten zapach listopada, zapach zgnilizny, psiego spleśniałego łąjna, wilgoci, i te ciemności (wydaje się mi, że doświadczam od tygodni nocy polarnej), to wszystko sprawia, że odczucia mam ambiwalentne - nie marzę o zimie (nie, no, JESZCZE nie zgłupiałam), ale o jesieni chciałabym zapomnieć i co mi zrobicie.
Przyszły tydzień jawi mi się obowiązkami od rana do nocy (balik, dyskoteka dla maluchów, dyskoteka dla starszych, rada pedagogiczna, zespół samokształceniowy, aikido, korepetycje i to, co jeszcze się na tę agendę nie wpisało) i powoduje, że chętnie już dziś usiadłabym w kąciku miarowo kołysząc się na boki i pochlipując cichutko, ale mamy przecież sobotę, dom posprzątany, deser wymyślony i przygotowany przez dzieci skonsumowany, muszę w krótkim czasie naładować ten nadwątlony akumulator, żeby jakoś to przetrwać i już za tydzień napisać, że dałam radę zachowując zdrowie tak psychiczne, jak i fizyczne.
Póki co jednak oddam się radosnej nauce czytania a także powtórzę z córką zapis angielskich słówek, gdyż jej trója ze sprawdzianu wprawiła mnie w stupor nielekki.
ps. ni(e)jaka Edyta G., która w zeszłym tygodniu obeszła w Tajlandii z ukochanym okrągłe czterdzieste urodziny, mówiła dziś w telewizji śniadaniowej, iż ze swoim synem, rówieśnikiem Zosi, rozmawia w drodze do szkoły po francusku, a w powrotnej po angielsku. Nie wiem, ile kilometrów pokonują, ale ja poczułam, iż marnuję codziennie dwanaście (porannym szoferem jest ojciec, który mógłby ewentualnie podstawy hiszpańskiego dzieciom prezentować). Co robić, jak żyć, panie premierze?
ps2. oj no i jeszcze, bo mi się przypomniało. Frans dziś do mnie: a ty ćwiczysz brzuchami mięśnia? chyba będę musiała, gdyż w następnym zdaniu zasugerował daleko posunięty efekt procesu prokreacji, niesłusznie, niestety.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz