niedziela, 19 stycznia 2014

goło

To co dziś stało się na drogach jest moim zawsze żywym koszmarem sennym. Czarny lód: minus trzy i rzęsisty deszczyk. Można? Owszem. W Poznaniu. Ani wyjechać, ani wyjść, jeśli ma się jeszcze resztki instynktu samozachowawczego i niechęć do gipsu na kończynach, względnie kości ogonowej. A tu w domu ani krzty słodkiego (a mnie się bardzo chce pączka albo rogalika), mąż w dniu kolejnych osiemnastych urodzin dogorywa, toczony jakimś wirusem, pod kołdrą, jedynie dzieci wykazują chęć opuszczenia domostwa, nieświadomi zagrożeń wynikających z bezpośredniego kontaktu z glebą równo oblodzoną a może zabezpieczeni elastycznym układem kostnym. A może dodatkowo motywuje ich konieczność wykonywania poleceń matki w murach domu (spakuj! odrób! przeczytaj! pograj! sprzątnij!), które poza murami brzmią jakby mniej donośnie.
Czekam  na wiosnę z wielu ważnych powodów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz