piątek, 15 sierpnia 2014

o niezdążeniu

No i nie zdążyłam zrobić wielu rzeczy, ale w sumie who cares.

Leon Jan, nasze najmłodsze dziecko, urodził się nagle, niespodziewanie i szybko (acz boleśnie, jak to poród) trzy dni temu.
Jako, że jawi się dzieckiem zdrowym, a i ja, w połogu już raczej doświadczona, formę mam doskonałą, najlepszą rzekłabym z przeżytych połogów, jesteśmy już od wczoraj w domu i tyjemy (Albercik, jako wzorcowe dziecko z 37 tygodnia, plasuje się w wadze muszej, jedyne 2 i pół kilo) lub chudniemy (naiwnie myślałam, że zmieszczę się w więcej rzeczy), zmagamy z nawałem pokarmu i celebrujemy noworodka, gdyż o czym głośno zapewniałam już na porodówce, więcej dzieci już rodzić nie będę. Nawet szybko (trzy skurcze parte, 10 minut i po krzyku, ale jakim!).


3 komentarze:

  1. wracam ja ci, a tu Leon już jest! och... nie wiem czy poprawnie, ale rozpływam się w gratulacjach... och... :)

    OdpowiedzUsuń