piątek, 8 sierpnia 2014

o zdążeniu

Od trzech niemal tygodni pamięć mojego telefonu dzierży numer do położnych z polecenia. Od trzech tygodni myślę sobie, że muszę zadzwonić, ale przecież bez pośpiechu, zdążę. I tak, kończąc 36 tydzień (36+4) mam w połowie spakowaną torbę, bo zdążę, uprane trzy body, niezłożony wózek i brak pomysłu na aranżację przestrzeni w nowej konfiguracji.
Ale przecież zdążę.
Upały nieco zelżały, ale mnie sił brakuje już chyba nie z powodu upałów. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i uwierzyć, że już za chwileczkę, już za momencik... i mogę nie zdążyć.
Tymczasem zaczytuję się w prozie Joanny Chmielewskiej, byłam przekonana, że przy Wszystko Czerwone urodzę ze śmiechu (i co z tego, że po raz siedemdziesiąty siódmy pokładam się we łzach w tych samych momentach), no nie udało się, obecnie lecę Romans Wszech Czasów, wszystko już kiedyś czytałam, niejednokrotnie, ale to taka miła lektura!
A owoce nie pamiętam kiedy były takie słodkie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz