środa, 4 lutego 2009

Tears in heaven


Nie, nie koniec moich smutków. Dziś był pogrzeb mojej koleżanki. Miała 30 lat. I miesiąc. Nie widziałam jej od tygodni, a mieszkała drzwi w drzwi z moimi rodzicami. Zawsze witała nas podczas spotkań na schodach z radością i uśmiechem, zawsze zaczepiała nasze dzieci, zawsze miała psa i przyjaciół. Nie mogłam sobie przypomnieć Jej twarzy. Aż do dziś, ciągle jest na naszej klasie. A już Jej nie ma. Jestem rozbita kompletnie. Nie mogę się pozbierać. Rozumiem, że nie pomogę nic na bolączki i tragedie, a jednak nie umiem nad nimi przejść do porządku dziennego. Płaczę w zasadzie nieustannie, nie wiedząć tak naprawdę dlaczego.
Koniec roku podatkowego budzi kolejne strony proszące o pomoc i jeden procent. Nie otwieram ich już. Nie umiem się zmierzyć z życiem? Nie potrafię pogodzić się z losem? Cudzym?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz