piątek, 18 lutego 2011

bogactwo inwentarza


Oprócz tego, iż wczorajsza noc zaowocowała podgłośniowym zapaleniem krtani u Fransa i mieliśmy inhalacje na mrozie i nocne bajeczki podczas inhalacji w domu (udało się hurra bez izby przyjęć), a co za tym idzie mam dziś wolne od pracy, ktoś się przecież pacholęciem zając musi, to moja córka weszła w wiek nałogu czytania.
Umiejętność tę posiadła stosunkowo późno (mać mając 5,5 roku czytała biegle), bo jakieś trzy miesiące temu (trudno to oszacować, naprawdę, bo literki znała i składała je od kilku miesięcy, ale z nielekkim trudem). Ale jak już zaczęła, to wieczorem nie widzi przeszkód w oddawaniu się tej czynnośi do oporu. Wyrażenie "nie widzi przeszkód" w znaczeniu literalnym należy traktować, gdyż ciemności absolutnie jej nie zniechęcają. I tak, o 22.30 nieświadomi niczego rodziciele (czyli my) układając swe zmęczone członki na kanapie, zostają zaskoczeni widokiem rzeczonej pochylonej nad lekturą (obecnie "Biblia dla najmłodszych"). Wczoraj rzekła, że żałuje, iż nie umiała czytać wcześniej. I kiedy tylko wróci z przedszkola - zabierze się za lekturę (jej niedoczekanie, czeka nas sprzątanie, hehehe).
W zwolnieniu dociera do mnie fakt, iż moje dzieci są coraz starsze (teraz niech tylko wyrosną z tych chorób, bo zaraz wizyta u pediatry)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz