czwartek, 17 lutego 2011

ćwierkają wróbelki od samego rana


nadejszła wiekopomna chwila i wszyscy zaczynają mnie poganiać. A ja lekuchno zaczynam panikować, jak mnie poganiają. I w temacie rekrutacji do gimnazjów wiem dużo, jestem alfą i omegą, pytajcie, bez obaw. Natomiast nieco mniej (nic w zasadzie, ale ciii, bo wyjdzie, że jestem złą matką) wiem o rekrutacji do podstawówek, której mam poddać dzieci moje puchate. Oba. Dwa. Córka do pierwszej klasy, syn do zerówki, nie ogarniam. Nie nadążam. Nie dowierzam.
Oprócz tego właśnie spojrzałam, iż drzwi otwarte do potencjalnej szkoły moich dzieci odbyły się dwie godziny temu. Także yay me not.
Źle, źle i gorzej. Weź się do roboty i podejmij tę decyzję, tę jedną szkołę w życiu dziecka wybieramy my. Ciut mi ciąży ta odpowiedzialność...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz