czwartek, 21 kwietnia 2011

czwartek tuż przed


Zrobiłam dziś rzecz charakterystyczną dla matek niegodnych etykiety matki polki i wypchnęłam nielaty do placówki edukacyjnej, mimo iż mam dzień wolny. Od pracy. Zawodowej. i już o 9:37 skończył mi się czas wolny, gdyż przede mną porządki, lekcje z maturzystką, zawiezienie dokumentów do szkoły muzycznej, wizyta u okulisty, zakupy, albowiem nawet sera na sernik nie mam ani mięsa na pieczyste, i tak oto do domu wróce zapewne po powrocie maluchów z przedszkola. Wtedy zabiorę się za pieczenie.
Mam jednak wrażenie, iż żyjąc tak intensywnie czerpię to życie garściami, a do tego udowadniam sobie i innym, iż jest ze mnie istota inteligentna. Niektórzy uczeni twierdzą bowiem, iż ludzie inteligentni nigdy się nie nudzą, a dla mnie pojęcie nudy jest wysoce abstrakcyjne (mniejsza o powody, pozory drzemiącej we mnie inteligencji jednak tworzę).
Umyłam okna, efekt jest opłakany, w słońcy połyskują muzgi i niedoróbki, zmyłam za to ochronną warstwę brudu i nie wiem, jak okna się w nowych warunkach odnajdą. Kurz nadal zalega. A jak Wasza, khem khem, przedświąteczna krzątanina?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz