środa, 13 kwietnia 2011

utyskiwań ciąg dalszy


Mamy teraz przegląd maminych fobii. Które oczywiście ujawniają się tylko w czasie intensywnej nauki. Czyli znienacka budzi się we mnie pedantka. Piekarnik na błysk wygłaskuję, z nagła uwiera mnie pełen brudnej bielizny kosz, więc nastawiam kolejną porcję prania, szoruję zlewozmywak, piekę chleb, i nawet pokusiłabym się o szarlotkę, ale to byłaby już przesada. Biorąc pod uwagę zdobytą w sobotę pierwszą w mej długiej i rozlanej historii studenckiej pałę z kolokwium, i spodziewając się niestety kolejnej, czy należałoby się zacząć leczyć z tych lęków? (tych o podłożu pedantycznym, a nie ocenowym, no co wy).
Przede mną kolejny weekend w szkole, nie mam ostatnio lekko a najbliższym wolnym weekendem dysponuję w okolicach połowy lipca (drugiej). Przecież to jest jakiś dramat (dodała, szperając po sieci w poszukiwaniu ciekawych studiów podyplomowych, o których pod żadnym pozorem nie może wspomnieć przy mężu).
i wiecie co? znalazłam oto swe oblicze na któreś tam stronie folderu informacyjnego mojej uczelni! Wszystko legalnie, bo decydując się na sesję podpisałam umowę, w której uprzedzają mnie o możliwości wykorzystania moich wdzięków i własnego wizerunku do celów reklamowych, ale nie przypuszczałam, iż tak się stanie. I jakież było moje zdziwienie, gdy się tam znalazłam...
Kwitną mi dwa egzemplarze grudnika. Dlaczego, drogaGosiu, pytam i od razu proponuję dwie możliwości:
1. przespałam oto wiosnę (przespałam, buuuułłłaaaahahaha sama nie wierzę w to, co piszę!!!!) i zbliża się właśnie Boże Narodzenie, więc nic dziwnego, że grudniki kwitną, wszak grudzień za pasem.
2. zima daje mi delikatnie acz stanowczo znać, iż w dupie ma wiosnę i kalendarz i nie odpuściła.
Obie możliwości wydają się prawdopodobne, nie wiem, chyba powinnam się zacząć leczyć. A na pewno powinnam się pouczyć.
chleb pachnie cudnie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz