poniedziałek, 27 czerwca 2011

it is on.


the exam is in motion, także beware. Pisemne części za mną, ustna w najbliższą sobotę, wtedy też poznam rezultaty. Poki co leniwię się serdecznie i podsłuchuję dziatki przesłodkie:
ja: Franio, zdejmuj te skarpety, nie chodzi się w skarpetach i sandałach...
Franio: a, tak jus zdejmuje, psecies będzie obciach...
Jako, że jesteśm umuzykalnieni, Zosia najbardziej, muzyka w naszym domu rozbrzmiewa często. Leci więc Zakopower i piosenka ze szczytów list przebojów. Zosia śpiewa: i dopiero gdy, zawołasz but, to pożegnam wszystkie te rzeczy i znów pójdę boso, pójdę boso, pójdę boso, pójdę booooosoooo". Uwielbiam dziecięce interpretacja (typu "hulajże Jezuniu..." i "i pana czysta i pana czysta porodziła syna").
Pojechałąm dziś z dziećmi na rowerową mini-wycieczkę. Pierwszą w życiu samotną wycieczkę na sześciu kołach z dwójką dzieci. Wszyscy żyją. Stop. Stos książek czekających na parapecie na przzeczytanie zaczyna rosnąć, ale już dziś zaczęłam ten stos rozpracowywać, te wakacje nie będą stracone na pewno.
Zapuszczam Archive i wracam do czytania. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz