niedziela, 24 czerwca 2012

ospa doba siódma

i chyba ostatnia, zostały już suche krosty, od dwóch dób nie przybywa nowych. U Franka też póki co...
Za to znów zaniemógł mąż, tym razem zaatakowało mu znienacka zatoki, nawet lekka temperatura się pojawiła, co u człowieka który nie chorował dotychczas budzi niepokój. Mój niepokój tym większy. Nasz lazaret ma się dobrze, niestety, moja obrona schodzi na pobocze i to szutrowe i nieutwardzone pobocze. A nerwy mam nieco nadwyrężone. Cholera jasna. Niech ona się już skończy, ta ciemna zdrowotna smuga wokół naszej chatynki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz