piątek, 26 października 2012

I feel good, tralalalalalala.

No nic, musi być, idzie lepsze, dziś nabrałam ochoty na kawę i wypiłam ją ze smakiem!
Mam już wszystkich w domu, magiczne słowo "piątek" brzmi w uszach kojąco, uwielbiam piątkowe popołudnia z ich perspektywami, szczególnie biorąc pod uwagę, że czuję się coraz lepiej i od dwóch dni nie mierzę sobie temperatury.
Nie będę ukrywać, że do mojej rekonwalescencji znacząco przyczynił się wczoraj mąż, który potajemnie wyjął z paczkomatu przesyłkę z McDusią i Szopką, tę łągodniejszą łyknęłam jak gajor, na dwa posiedzenia, Zośki jednak się nie da, tam smakują frazy, tam grają słowa, tworzą harmonijne trójdźwięki, dozuję ją sobie powoli.
I jeszcze Downton Abbey, już się martwię, co zrobię, gdy się skończy drugi sezon, czy znów dam się rozpieścić amazonowskiemu biuru obługi klienta? (i tak, owszem, powinni się od nich nasi sprzedawcy z merlina uczyć!).
Myślcie o Asi. Myślcie o Janku i Piotrze i Babci B.
Ja myślę nieustannie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz