wtorek, 22 stycznia 2013

blue tuesday

mam nadzieję, że ten blue (choć w zasadzie white, no przecież!) tydzień dobiegnie końca, choć jego koniec będzie początkiem kolejnego semestru. Prawdę pisząc, zależy mi bardzo na tym, by już była środa wieczór i bym sącząc drinka/wino/limoncello mogła opijać dobre wyniki kontrolnego badania piersi. Corocznego.
Na te ferie zaplanowałam sobie solidną lekturę (w zasadzie się powiodło, choć marzę o jeszcze), odebranie dyplomu (raczej się nie powiedzie, gdyż biuro jest wiecznie zamknięte) oraz wyprasowanie dwóch i pół tony prania, które skłębione na dnie skrzyni czeka na litość. Nie prasowałam tak naprawdę solidnie (prócz bluzki przed pracą w popłochu) od dnia zakupu suszarki, czyli gdzieś od października. Zebrało się tego trochę, prawda, a ja jakoś się zebrać nie potrafię.
Dzieci pojechały z tatą do kina, pierwszy raz w ich życiu w takim składzie. Ja też chadzam rzadko, dwa razy w roku, może ze trzy, ale tata jeszcze nie skosztował tychże rozkoszy. Mnie został mani i pedicure, ale też mi jakoś nie idzie. Czuję, że do jutra wszystko będę miała pod górkę.
A w piątek impreza. Nie mogę się doczekać!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz