czwartek, 24 stycznia 2013

tylko nalewka może nas uratować

Z uwagi na wysoką zawartość zimy w zimie (poranna audycja w Trójce dostarczyła), nie wystawiam nosa za drzwi bez potrzeby. Nawet dzieci odmówiły już zabawy na śniegu.
Dziś jednakowoż potrzeba się pojawiła, należało rozebrać choinkę, czyli odwalić pańszczyznę, gdyż nikomu, jak wiadomo, tego robić się nie chce. Czyli musiała zrobić matka. A my choinkę mamy od lat kilku na dworze za oknem. Stoi w narożniku otoczona oknami, więc dodaje domowi uroku i urody, a na ten przykład nie sypie igliwiem obficie i nie klei soczyście żywicą. Jedyny jej feler to właśnie to rozbieranie na śniegu, mrozie i w wichrach. Aczkolwiek, jako że podniosłam się zdrowa z popiołów, uczyniłam to w ramach dotlenienia się i nawet nie zdążyłam zmarznąć. Dzieciom jednak strzeliłam focha, no bo w końcu co, kurcze blade.
Zaczyna mnie powolutku doganiać świadomość końca ferii, wkurwik wprowadza w drganie powieki na zmianę, raz lewą, raz prawą, co jakiś czas synchronizując ich ruch i pozostawiając je w górze obie, rozdziawione oczy, rozdarta papa, koniec ferii nie nastraja euforycznie, choć przecież mogło być gorzej, mój mąż urlopu wziąć nie mógł, musiał się zadowolić jednym dniem. No ale ten śnieg po kolana? Skrzypiący, zamrożony, sypki? Jakikolwiek zresztą? Dajcie spokój.

1 komentarz:

  1. No to sobie Twoj rss zaprenumerowalam, moze to mi pozwoli Cie sledzic... Nie przejmuj sie koncem ferii, ja ich wogole nie mialam, hahaha...

    OdpowiedzUsuń