środa, 4 kwietnia 2012

awaryjki

Wizyta u fryzjera ujęła mi kilka gramów i kilka lat z metryki, przynajmniej tej domniemywanej. I, jak to bywa u próżnych kobiet (ostatnio media wypowiadały się na temat powszechnej próżności osobników mej płci), poprawiła mi humor.
Po powrocie wychyliłam duszkiem kubeł czarnej gorzkiej aromatycznej kawy i już za chwileczkę już za momencik zapuszkuję się w kuchni, z której to, niczem z okopów wylezę w sobotę z rana.
I jeszcze coś mi samochód zaszwankował i w tej pięknej aurze, gdy powodów do poślizgu jest co niemiara, zawodzi ABS i hamulce cokolwiek nieświeże. Co począć, jak żyć?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz