wtorek, 3 kwietnia 2012

sprawdzian szóstoklasisty

Podczas gdy szesnastka powierzonych mi szóstoklasistów skrzętnie doliczała się różnic i ilorazów i ubierała w zgrabne frazy instrukcję sporządzenia gorącej czekolady na gorąco z proszku, grzałam niewzruszenie stołek przez bite dziewięćdziesiąt minut. A potem się dziwić żylakom. Wykorzystałam jednakowoż te 90 minut na kilka dziesiątek różańca w chustkowej intencji, rozkminienie wstępne przygotowań świątecznych (mięsa w środę, sernik w czwartek, mazurek w czwartek, pasztety też, babka i tort w piątek, gości odebrać w środę, czwartek i piątek, fryzjer, paznokcie i bikini do piątku, praca magisterska w międzyczasie, zgon w sobotę), wdzięczny dygot z zimna i bolesne odliczanie minut do końca.
Kwitnie mi grudnik. W kwietniu. Znamienne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz