wtorek, 31 lipca 2012

my return to innocence

Pobyłam z dziećmi na południu, bez żalu wsiadając po tygodniu do liniowego PKS wiozącego mnie samą w kierunku domu. Udało nam się pohasać po górach nieco, Zosia zaskoczyła nas na Śnieżniku, dzielnie biegiem celując w szczyt, Franek natomiast wybrał plac zabaw w mieście.
Literacko dostarczyło "Lubiewo", uświadamiając, że mając te swoje trzydzieści kilka lat, życia (z akcentem na zet z kropką i "a" na końcu) nie znałam. Obecnie do normalności przywraca mnie Danuta W., i po przygodzie gejowsko - ciotowskiej chyba mnie nie zaskoczy, nes pas?
Za kilka dni zaczynamy wakacje, ciągle nie mając ustalonego celu destynacji, chodzą nam po głowie góry i pagórki, a także Bałtyk i Warmia. Takie siedemset kilometrów rozstrzału...
Wiem jedno, na wakcje wezmę książki, w różnych formach i formatach. Na wakację nie zabiorę komputera, gdyż spokojniej mi było w minionym tygodniu bez niego. No i te moje czerwone kroksy, choćby tylko pod prysznic.
A teraz czeka mnie szczotka i szmata, i ostateczne rozprawienie się z podręcznikami i książkami i notatkami zalegającymi na półkach regałów w całym domu. I błoga cisza (no dobra, jak kibicuję siatkarzom w Londynie, to ani błogo, ani cicho).

3 komentarze:

  1. Kiedy wracacie? Może jakieś spotkanie? Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wracamy po 15. Spotkanie koniecznie! Agra przesłała mi zdjęcia z zeszłorocznego spotkania, prześlę Ci. I dam znać po powrocie. Ściskam ciepło.

    OdpowiedzUsuń