czwartek, 7 maja 2009

powrót pryszczycy


Od kilku dni, może tak z tuzina na oko, mam na twarzy regularną pryszczycę. Po prostu mogłabym ziemnaki na placki ziemniaczane bez pomocy tarki ścierać. Udałam sie więc na konsultacje do kosmetyczki (mąż mnie do lekarza wysyłał kilkukrotnie, chyba źle doprawdy wyglądałam, ale wiecie co dermatolog - antybiotyk prosz upszejmie, ewentualnie steryd, droga pani, tu tylko pomoże). A ta: Jezu kochany, pani ma tu koszmarne uczulenie, no apokalipsa to to może nie jest, ale sepsa twarzy, kochana czyha za rogiem. Amputować - odrzekła krótko (żartuję). Nowy lakier? Proszek do prania? Jezu kochany, to trzeba leczyć (dobrze, że nie nogi, bo na głowę za późno...)
No i uczę się, co widać, więc już żegnam się ozięble z litrem wapna w pobliżu. Sikam musująco...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz